wtorek, 19 lutego 2013

Początki są trudne:)


Zabieram się do tego od kilku miesięcy albo lat… Zaczynajmy więc..:)
                Kim jestem? Na imię mam Adrian, jestem z Warszawy, studiuję Budownictwo na Politechnice Warszawskiej, pracuję, sprzątam, piorę, prasuję, gram w piłkę, oglądam mecze, słucham muzyki, uwielbiam podróżować, uczyć się nowych rzeczy, poznawać ludzi. Staram się poznawać i rozumieć świat:) Tak w skrócie:p To co robi wielu normalnych ludzi.

Mam jednak drugą, mroczną stronę swojego charakteru. Część mnie, która u jednych wywołuje nienawiść obrzydzenie, wymioty i inne procesy życiowe organizmu związane z reakcją na coś co szybko należy zwrócić, a innych inspiruje, interesuje, wywołuje jakąś sympatię, może nawet odkrywa wewnętrzne pasje, a czasem powoduje, że ktoś czasem zamiast kupować kolejnego hamburgera z Biedronki, albo mrożoną lassagne z innego marketu, wyciąga ze swojej schowanej za mikrofalówką, zakurzonej szafy patelnię i bierze sprawy w swoje ręce. I chyba nie przesadzam:p Potrafię o tym gadać bez przerwy, myśleć i wymyślać coś bez przerwy. Czytać, oglądać, próbować, słuchać, rozmawiać. Potrafię zamęczyć tym najbardziej wytrwałych słuchaczy. Na szczęście nie wszyscy od tego umierają:) Moją pasją, a nawet miłością jest  kultura południowo- wschodniej Azji, a w szczególności tamtejsza kuchnia i to właśnie tego głównie dotyczyć będzie mój blog. Miłość tak ogromna, że doprowadziła mnie nawet poszukiwania kursów/osób, które mogłyby mnie nauczyć języka syjamskiego. Co z tego będzie? Zobaczymy. Miłość tak długa, że nie pamiętam, kiedy dokładnie się zaczęła, ale kojarząc pewne fakty było to jakieś 7-8 lat temu. Miłość, która niestety nie wzięła się z bocznych uliczek Bangkoku. Cytat Pana Toma Parkera Bowlesa, autora mojego ostatniego skarbu - książki, „World’s Best street food”, który napisał „You never forget the first time. Mine took place on a insalubrious back street in Bangkok’s Patpong” jest niestety dla mojej historii zbyt patetyczny:pp Mały bar sałatkowo- kanapkowy, który należał do mojego taty został sprzedany pewnemu Wietnamczykowi, który założył w tym miejscu tajską restaurację. Historia ciekawa;p Porównując, tak jak ja będąc Polakiem, założyłbym restaurację litewską w Bangkoku (bo jakbym porównał do niemieckiej to bym sporo przesadził;p). Mniejsza z tym, moje durne przemyślenia;p W każdym razie w tejże restauracji, zjadłem pewnie pierwszy tajski posiłek, nie przypuszczając, że ten posiłek kiedyś zmieni moje życie:p Próbowałem dalej, różnych potraw w różnych miejscach w Polsce, głównie w Warszawie. Byłem (i jestem;p) absolutnym amatorem. Nie skończyłem żadnej szkoły kulinarnej. Nie potrafiłem nawet zrobić porządnego steka:p Zacząłem czytać w Internecie, książki kulinarne (w wannie, w wc, na uczelni:p) , poradniki, oglądać programy telewizyjne. Zacząłem gotować, powoli wprowadzając do swojego gotowania to czego się uczyłem. Poznawałem warzywa, owoce, sosy, pasty. Później zacząłem te sosy i pasty robić sam.  Dobrze, że nie zacząłem sam hodować bydła, uprawiać warzyw i owoców;p, bo niestety tak doskonałych roślin jak w Azji u nas nie ma(żeby nie było, nie jestem zadufanym w sobie kucharzem, nie umiem wszystkiego, wszystkiego cały czas się uczę i będę się uczył do końca życia:)). Chodzę na wszelkie kulinarne i kulturowe eventy, kursy związane szczególnie z Tajlandią. (bardzo polecam kursy w masali przede wszystkim ze względu na bardzo miłą atmosferę:) www.masala.com.pl/) Wszystkich potraw uczę się robić do momentu, kiedy czuję, że są takie jakie powinny być. Nie pracuję w gastronomi, gotuję dla siebie, dla bliskich, od czasu do czasu dla znajomych. Moja pasja wygnała mnie kiedyś na miesięczną wycieczkę po Azji południowo- wschodniej. Wraz z moim przyjacielem podróżowaliśmy po Singapurze, Malezji, Tajlandii, skupiając się głównie na tej ostatniej a w szczególności na Bangkoku (zapraszam na naszą relację z podróży https://www.facebook.com/Worldrip?ref=ts&fref=ts).  Ta podróż zmieniła nie tylko mój pogląd na na kuchnie azjatycką, którą do tej pory znałem z książek, programów, restauracji czy opowieści osób, które tam były. Zmienił się mój pogląd na świat, na życie, na ludzi. I to jest właśnie piękne w tamtej części Azji. Jest o 180 stopni różna od tego co znamy i od tego co nam się wydaje. Bardzo podoba mi się określenie „chłonąć atmosferę miejsca”. Bo to właśnie robi się 24 godziny na dobę będąc w Azji. I żeby to zrozumieć po prostu trzeba się tam wybrać.


                Więc po tej podróży, ze zdwojona siłą, pasją i miłością kontynuuje swoją nieskończoną wyprawę w głąb zasobów kulinarnej wiedzy mieszkańców południowo-wschodniej Azji, misję zarażania tą wiedzą innych ludzi;p Dlatego tu jestem. Z dużą nutą humoru i dystansu  będę dzielił się z wami swoimi przepisami, doświadczeniami, pomysłami. Będę także od czasu do czasu dawał opinie o miejscach w których zjeść warto lub nie warto, ale wolę raczej pisać o rzeczach przyjemnych. Dobrze znam rynek produktów importowanych z Azji więc z chęcią odpowiem na pytania, jeśli oczywiście będę znał odpowiedź:)
                Aaa jeszcze skąd się wzięła nazwa mojego bloga? Bo przez miesiące przymiarek do uzewnętrznienia swoich myśli w formie pisanej nic nie wymyśliłem. Więc wchodzę dziś do swojej kuchni po ugotowaniu obiadu na swoim niedawno zakupionym woku. Zabrałem się z rozpędu do zmywania, aż oparzyłem sobie rękę (woki żeliwne mają to siebie, że długo stygną) i zostawiłem ten upi&%^&%^ wok w zlewie po czym stwierdziłem, że założę bloga. A żebym nie musiał zaznaczać w opcjach, że zawiera on treści tylko dla dorosłych to będzie to „Brudny Wok Adriana”
 W razie pytań, próśb, sugestii dotyczących funkcjonowania mojego bloga, proszę komentować:)

Pozdrawiam,
Adrian

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lista Blogów Kulinarnych Durszlak.pl